Ktoś mówił, że w Gdańsku strajk, stoczniowcy i port urządzili manifestację. Inny głos przekonywał, że to gdańscy studenci wyszli na ulicę. Jeden z pracowników wchodząc w drzwi warsztatu krzyczy: „U nas [w Gdyni] pod bramą stoczni [im. Komuny Paryskiej] wiec!”. Po chwili już szedłem w kierunku bramy. Pod bramą jest już duża grupa ludzi z różnych wydziałów, optycznie około tysiąca; nadciągają z wszystkich stron. Tłum w oczach powiększa się. […] ktoś przemawia, a raczej krzyczy: „Nie dopuścić do podwyżki cen! Żądamy podwyżki płac! Precz z Gomułką!”. Na podwyższeniu dyrektor stoczni: „Zachować spokój, wracajcie do pracy! To nic nie da! To warcholstwo!”. Lecz był to już głos wołającego na puszczy. Z różnych stron padają okrzyki: „Precz z łobuzem! Dosyć kłamstw!”. […] Z tłumu okrzyki: […] „Idziemy na miasto! Wszyscy pod komitet!”.
I tak w roboczych ubraniach przez bramę stoczni wychodzimy w kierunku miasta. Koło wiaduktu dołączają portowcy, jest coraz więcej ludzi.
Gdynia, 15 grudnia
Wiesława Kwaśniewska, Grudzień ’70 w Gdyni, archiwum Solidarności, Warszawa 1986.
[…] W kolejce elektrycznej, która wówczas kursowała do Gdyni-Stoczni było dużo ludzi. […] Młodzież w wagonach dowcipkowała, nastrój był wesoły. Jednak już od Sopotu towarzyszył nam aż do Gdyni helikopter. Po przyjeździe na stację Gdynia-Stocznia pociąg się zatrzymał. Po automatycznym otwarciu drzwi pasażerowie wysypali się na peron, z którego schody prowadzą na pomost ponad torami. […] Młodzi chłopcy, w wieku 18–20 lat, pierwsi pragnęli dopaść schodów, ażeby być pierwszymi na pomoście […]. Gdy trójka młodych ludzi była w połowie schodów, bez jakiegokolwiek ostrzeżenia padła salwa pistoletu maszynowego i trzech młodych stoczniowców jak ściętych padło na stopnie pomostu. W tym czasie już duża grupa ludzi zbliżała się do schodów. Strzelał już nie jeden pistolet maszynowy, ale dwa, a później trzy. Robotnicy cofnęli się za wagony.
Zauważyłem jeszcze kilku ludzi wijących się z bólu, na pewno rannych, w tym jedną młodą kobietę […], która […] trzymała dłoń przy prawej skroni, przez którą spływała krew. Krzyczała: „Za co? Za co? Co robicie? Za co?”. Kobieta była w 7–8 miesiącu ciąży.
Gdynia, 17 grudnia
Grudzień 1970, Edit. Spotkania, Piotr Jegliński, Paryż 1986.
Przeszliśmy 10 lutego, Świętojańską, do prezydium. I tam, przy prezydium zaatakowała nas milicja. Było ich kilkuset. Jak się cofaliśmy, zobaczyłem, że rozbita została budka telefoniczna. […]
Zaczęły się walki. Raz oni, to znowu my ich spychaliśmy. Mali chłopcy latali z wiadrami z wodą i zaduszali petardy. Chłopaki po wojsku biegali obok nich i pilnowali, żeby petard nie brali do ręki, bo może ręce porozrywać. Dużo petard było odrzucanych z powrotem w milicjantów.
Potem nastąpił ostry atak milicji. Gonili nas przez tory aż do hotelu robotniczego. Uciekaliśmy zygzakami, bo strzelali z pistoletów. Przysiadali i strzelali.
Gdynia, 17 grudnia
Grudzień 1970, Edit. Spotkania, Piotr Jegliński, Paryż 1986.
Powiedziano nam, ze jedziemy do Warszawy na spotkanie z Gierkiem. Skoro do Warszawy — to trzeba było skoczyć do domu, opowiedzieć się, wziąć tę szczoteczkę do zębów. Wskoczyłem i wróciłem z powrotem. Pojechaliśmy autokarem. Jechał z nami dyrektor Tymiński. Atmosfera ogólnego podekscytowania, ale nastrój wesoły. […] W ostatnim momencie dowiadujmy się, że jedziemy nie do Warszawy, lecz do Gdańska, bo tu przyjechała delegacja rządowa ze Szczecina. Wysiadamy z autokaru — a tu właśnie wycofują się czołgi ze swoich jednostek. Słychać turkot tych czołgów, człowiek jeszcze podekscytowany z grudnia tą strzelaniną, która tutaj się odbywała, mówimy — no, to teraz jesteśmy załatwieni. Albo jesteśmy delegatami albo zakładnikami, nie wiadomo kim jesteśmy. […] Był 25 stycznia 1971 roku, znajdowaliśmy się w Sali Wojewódzkiej Rady Narodowej.
25 stycznia
Grudzień 1970, Edit. Spotkania, Piotr Jegliński, Paryż 1986.
Partia miała działanie nieograniczone, a jak robią? Dlaczego wytyczne były z góry narzucone? Rząd to my wszyscy wybieramy, a nie tylko partia. Jakie były przyczyny niezadowolenia? Niskie zarobki, słabe zaopatrzenie, przecież robotnik potrzebuje 500 kalorii dziennie, a pracownik umysłowy 100 kalorii. […] dlaczego prasa kłamie i nazywała wydarzenia wyłącznie chuligańskimi?
A co zrobili robotnicy Gdyni, że do nich strzelano? […] Dlaczego prasa nie przyznała, że to był strajk, a tylko przerwa w pracy? […] Dlaczego wyszła Gdynia i chcieli rozmawiać ludzie, a nie chciano przyjść do ludzi! […] Dlaczego komitet strajkowy w środę aresztowano? Kto za zabitych odpowiada? […]
Gdańsk, 25 stycznia
Grudzień 1970, Edit. Spotkania, Piotr Jegliński, Paryż 1986.
Przyjechaliśmy, by powiedzieć, jak jest nam trudno i dowiedzieć się, co mamy czynić. […]
Traktujcie nas jak ludzi i jak ludzie pomagajcie. Apeluję o zaufanie, wiarę, pomoc, wyrozumiałość, cierpliwość i lepszą pracę. Jeśli pomożecie, to osiągniemy nasz wspólny cel. No to pomożecie? No!
[Oklaski]
Gdańsk, 25 stycznia
Grudzień 1970, Edit. Spotkania, Piotr Jegliński, Paryż 1986.
Na wszystkich kondygnacjach od strony rufy, oparci o barierki, stali stoczniowcy i patrzyli w stronę wydziału W-2. Wydali mi się jacyś podnieceni, dyskutowali. Wypadek czy co — pomyślałem sobie, po czym zabezpieczyłem narzędzia i dołączyłem do nich. Stąd właśnie widać było, jak masy stoczniowców maszerowały od strony rurowni w kierunku bramy głównej. Zrozumiałem, że musiało stać się coś bardzo ważnego, padały głosy — strajk, strajk. Ogarnęło mnie nagle jakieś dziwne uczucie, poczułem chłód na plecach.
Na wprost bramy stał stoczniowy sfatygowany wózek, a na nim właśnie on, szczupły, raczej niskiego wzrostu, odziany w stoczniowy drelich Andrzej [Kołodziej]. Ciągle powtarzał te same słowa: „Wszyscy stoczniowcy proszeni są pod główną bramę".
15 sierpnia
Karnawał z wyrokiem. Solidarność 1980–1981, wybór i oprac. Agnieszka Dębska, Warszawa 2005.
W autobusie, którym jechałem do pracy, wszyscy już wiedzieli o strajku w Stoczni Gdańskiej, więc były jakieś dyskusje, co u nas, czy też strajkujemy. Wtrąciłem do rozmowy:
— No, jak to, nie wiecie? My też dzisiaj nie pracujemy, jest wszystko przygotowane i zaczynamy strajk.
— Skąd wiesz?
— Byłem dzisiaj w Stoczni Gdańskiej, rozmawiałem z ludźmi. Ja pracy nie zaczynam i wy też nie zaczynajcie.
Gdynia, 15 sierpnia
Alfred Znamierowski, Zaciskanie pięści. Rzecz o Solidarności Walczącej, Gdynia 1989, [cyt. za:] Karnawał z wyrokiem, wybór i oprac. Agnieszka Dębska, Warszawa 2005.
W szybkim tempie na naszym wydziale zbito duży drewniany krzyż, ustawiono prowizorycznie na przyczepie ołtarz. [...] Kiedy przyszedł moment, w którym orkiestra dała sygnał rozpoczęcia mszy, wielka masa ludzka w kombinezonach roboczych powstała i zaczęła głośno śpiewać. Wrażenie było wielkie. Ściskało w gardle, a łzy same... Czy ktokolwiek z nas mógł się przedtem spodziewać, że dożyjemy takich czasów, takiego przeżycia na terenie naszej stoczni?
Gdynia, 17 sierpnia
Sierpień ‘80 we wspomnieniach, red. Marek Latoszek, Gdańsk 1991, [cyt. za:] Karnawał z wyrokiem, wybór i oprac. Agnieszka Dębska, Warszawa 2005.
I wtedy nadleciał helikopter i rozrzucił ulotki. Ale nikt się nawet nie schylił, żeby podnieść. Poczułem, co to znaczy jedność. Nikt nie miał pewności, czy ofiara eucharystyczna nie zostanie przerwana atakiem wrogich sił. Do stołu Pańskiego przystąpiły niezliczone rzesze ludzi. A mieliśmy tylko dwa tysiące komunikantów, więc trzeba było dzielić na pół, na ćwierć, na odrobinki i okruszki, by starczyło dla wszystkich.
Gdynia, 17 sierpnia
Krzysztof Wójcicki, Rozmowy z księdzem Hilarym Jastakiem, t. 2, Gdynia 1994, [cyt. za:] Karnawał z wyrokiem, wybór i oprac. Agnieszka Dębska, Warszawa 2005.
Widzę jak „pierwszy” [PZPR] jest prowadzony przez grupę ludzi. Idzie pośrodku, obok Kołodzieja. Minę ma nieciekawą, ręce w kieszeniach, teczka zawieszona na jednej ręce. Patrzy w dół. Podchodzą do wózka. Kołodziej wchodzi na wózek i przedstawia „pierwszego”:
— Słuchajcie robotnicy, stoczniowcy. Oto jest jeden z tych, którzy biorą wasze pieniądze, wy pracujecie na takich nierobów, a oni siedzą za biurkami i chcą wami zdalnie kierować.
W tym momencie wprowadza „pierwszego” na wózek.
— Robotnicy, co z tym człowiekiem należy zrobić? [...]
— Osądźcie sami.
Cały plac wybucha śmiechem i gwizdami. Ktoś podbiega bliżej wózka i pluje w stronę „pierwszego”, ktoś inny krzyczy: „Za bramę z nim nogami do przodu!”. Okrzyki: precz z nim, nie chcemy takich wśród nas, gwizdy i wyzwiska nie mają końca. „Pierwszy” zapytany, co ma do powiedzenia, nie odpowiada nic, wzrusza tylko ramionami.[...]
W końcu wśród wyzwisk, gwizdów i ogólnego zlekceważenia „pierwszy” zostaje wyprowadzony przez ludzi z warty robotniczej za bramę.
18 sierpnia
Karnawał z wyrokiem. Solidarność 1980–1981, wybór i oprac. Agnieszka Dębska, Warszawa 2005.
Szanowni obywatele! Rodacy! Wydarzenia ostatnich tygodni, a zwłaszcza ostatnich dni przejmują nas wszystkich głęboką troską. Przerwy w pracy licznych zakładów, występujące kolejno w różnych regionach, naruszają normalny bieg życia, dezorganizują produkcję, rodzą napięcia. [...]
Można zrozumieć atmosferę emocji i napięcia, jakiej mogą ulegać nawet najuczciwsi ludzie. Jest jednak naszym obowiązkiem stwierdzić z całą stanowczością, że żadne działania godzące w podstawy porządku politycznego i społecznego w Polsce nie mogą być tolerowane. [...]
Są granice, których nikomu przekroczyć nie wolno. Wyznacza je polska racja stanu. Poczucie odpowiedzialności za los Ojczyzny.
Warszawa, 18 sierpnia
Karnawał z wyrokiem. Solidarność 1980–1981, wybór i oprac. Agnieszka Dębska, Warszawa 2005.
Wszyscy — rządzeni i rządzący — kierować się musimy dobrem Polski. W obecnym położeniu powstrzymać się należy od jątrzenia i dzielenia społeczeństwa za pomocą nieprzemyślanych słów i obelżywych kwalifikacji. Dość już było za naszej pamięci zniesławiających kampanii nienawiści. Nauczmy się wszyscy wzajemnie szanować swoją godność.
[...] Historia nie wybaczy nikomu, kto sięgnąłby po inne rozwiązania niż droga takiego porozumienia. Apelujemy o wejście na tę drogę, apelujemy o rozwagę i wyobraźnię, w przekonaniu, że nie ma w tej chwili ważniejszej sprawy dla Polski.
Warszawa, 20 sierpnia
Karnawał z wyrokiem. Solidarność 1980–1981, wybór i oprac. Agnieszka Dębska, Warszawa 2005.
1. Członkowie załogi Stoczni wspólnie wykonują prace porządkowe w zakresie demontażu wszystkich obiektów wzniesionych na czas strajku i sprzątania ogólnego terenu Stoczni.
2. Po wykonaniu prac porządkowych nastąpi opuszczenie Stoczni kolejno przez poszczególne wydziały w odstępach jednogodzinnych według poniższych ustaleń [...].
3. Warty i Komitet Strajkowy opuszczają Stocznię na końcu.
Gdynia, 31 sierpnia
Zapis wydarzeń. Gdańsk – Sierpień 1980. Dokumenty, oprac. Andrzej Drzycimski, Tadeusz Skutnik, Warszawa 2000, [cyt. za:] Karnawał z wyrokiem, wybór i oprac. Agnieszka Dębska, Warszawa 2005.